Rozdział 28 Książka B-1 "Szczepionka przeciw głupocie"
									Jak mój Tata przeze mnie został alkoholikiem
									Finanse
							Musiało chodzić o coś ważnego, bo  Tato zapowiedział mi wcześniej, żebym nie umawiała się z nikim na sobotę i  niedzielę. Mieli odwiedzić nas Dziadkowie. Tato powiedział, że Dziadek chce ze  mną poważnie porozmawiać, niczego więcej nie chciał zdradzić. Nie nabroiłam i  dlatego miałam mieszane uczucia. Nigdy wcześniej coś takiego się nie zdarzyło.  Po przyjeździe Dziadek poszedł z Tatą do pokoju i dyskutowali nad jakimiś  papierami. Zrobiłam przekąskę, wyjęłam dwie butelki piwa z lodówki. Chciałam je  otworzyć i rozlać do szklanek, ale Babcia przytrzymała mnie za rękę i  powiedziała:
							- Nie otwieraj tego piwa, oni  teraz nie będą pić. To zbyt poważna sprawa.
							Powiało grozą, Babcia też coś  wiedziała i nie chciała powiedzieć. Zanosiło się na jakiś sąd kapturowy nade  mną.
							- Mogłabyś tu przyjść -  powiedział wreszcie Tato. - Siadaj, Dziadek Ci wszystko wyjaśni.
							- Jesteś już w stosownym wieku -  zaczął Dziadek - i wykazałaś się sporą odpowiedzialnością. Chcemy na Twoje  konto przelać pokaźną sumę pieniędzy.
							- Co,?! - nie tego się  spodziewałam.- Dziękuję, mam sobie coś za to kupić?
							- Nie, to nie będą Twoje  pieniądze, tylko nasz depozyt u Ciebie. Będziesz nimi zarządzać, na początek  tylko zgodnie z naszą decyzją. Jeśli będzie Ci dobrze szło, pieniędzy będzie  przybywać, a decyzje będziemy podejmowali wspólnie. Będziesz miała głos  doradczy.
							- To czyje są te pieniądze? -  zapytałam jeszcze w szoku.
							- Moje, Babci i Taty, czyli  naszej rodziny. Założysz specjalne konto na siebie, a pełnomocnikami do tego  konta ustanowisz mnie i Tatę. Nie wolno Ci ruszyć tych pieniędzy bez wyraźnego  polecenia któregoś z nas, za wyjątkiem trzech przypadków. Pierwszy, gdyby coś  się z nami stało - wypadek lub ciężka choroba, wtedy masz użyć tych środków  według własnej decyzji, żeby nas ratować. Drugi, gdybyś Ty popadła w poważne  kłopoty, a nie mogła się z nami skontaktować. Potem musisz się z wszystkiego  dokładnie rozliczyć i uzyskać naszą akceptację. Trzeci, gdybyśmy zmarli, wtedy  pieniądze są Twoje, nam już nie będą potrzebne.
							Pomału przychodziłam do siebie i  zaczynałam logicznie myśleć.
							- Czyli Wy chcecie - powiedziałam  z namysłem - żebym wzięła częściową odpowiedzialność za Was.
							- Tak, na razie w małej części.  Jeśli się okaże, że jesteś mądra i odpowiedzialna, kwoty będą rosły, a Twój  udział w podejmowaniu decyzji będzie coraz większy.
							- A co by się stało, gdybym pod  wpływem tych pieniędzy złamała zasady i stała się nieuczciwa? Przecież to duża  pokusa - zapytałam tak na wszelki wypadek.
							- Nie sądzę - powiedział Dziadek.  - Masz nasz charakter, jesteś rozsądna i wiesz, że dużo więcej byś straciła,  niż zyskała. Nie o Ciebie się obawiam. Istnieje pewne niebezpieczeństwo, że  poznasz jakiegoś mężczyznę utracjusza lub oszusta i obdarzysz go uczuciem. Pod  jego wpływem, zaślepiona możesz zrobić coś złego. Tak jak w tych Twoich  telenowelach. Konsekwencje uczuć między młodymi ludźmi są nieprzewidywalne i  nie poddają się żadnej logice. 
							- Stąd Wasze pełnomocnictwa mają  być na tym koncie - domyśliłam się.
							- Tak, w razie czegoś usuniemy te  pieniądze. Ale gdybyś była totalnie zaślepiona i próbowała nas zaskoczyć, na każdą  wpłaconą kwotę wystawisz weksle płatne za okazaniem w długim czasie. Gdyby mimo  wszystko udało Ci się nas oszukać, zostaniesz wypędzona z rodziny do końca  życia, a my będziemy Cię ścigać z tytułu weksli, aż odzyskamy wszystkie  pieniądze.
							- To ja nie chcę tych pieniędzy -  powiedziałam przestraszona.
							- Reagujesz prawidłowo, tego się  spodziewałem - powiedział Dziadek bez zdziwienia. -Odpowiedzialność to jest  strach przed sobą. Do tego trzeba dorosnąć. Musisz się nad tym zastanowić. My  będziemy coraz starsi, ktoś nas musi zastąpić. Do zarządzania finansami, zwłaszcza cudzymi, nie wszyscy się nadają.  Trzeba mieć określone predyspozycje. Według naszej oceny, biorąc pod uwagę  Twoje dotychczasowe zachowanie, Ty je masz. Przemyśl naszą propozycję, nie  musisz dawać odpowiedzi od razu. Teraz możesz przynieść piwo i coś do niego.
Skołowana i zamyślona poszłam do  kuchni. Babcia już wszystko przygotowała. 
								- Widzę, że takiej propozycji się  nie spodziewałaś - zagadnęła.
								- Tak, jestem kompletnie  zaskoczona - przyznałam. - Czy Tato też ma takie konto?
								- Tak, ma je od lat. Zaczynał tak  jak Ty, zaraz po ślubie. Na jego koncie jest większość naszych pieniędzy.
								- Dlaczego nie na koncie Mamy,  przecież to Wasza córka? - spytałam, domyślając się czegoś, o czym nikt nie  chciał ze mną rozmawiać. 
								- Ona się do tego nie nadawała.  Dziadek strasznie nad tym ubolewał. Pieniądze się jej nie trzymały, nie mogła  powstrzymać się od wydawania. Jeszcze jak była w domu, wiecznie miała konflikt  z Dziadkiem. Po wyjściu za mąż wydawało się, że się jakoś układa, ale nie  trwało to długo. Oskarżała Dziadka o to, że się dogadał z twoim Tatą przeciwko  niej.
								- Teraz wiem, o co były wiecznie  kłótnie w domu. Jak się pytałam, o co się kłócą, zawsze słyszałam, że jestem za  mała, żeby to zrozumieć.
								- Jesteś całkiem inna od Mamy.  Chyba wdałaś się w ojca i Dziadka. Jesteś ich oczkiem w głowie, a Dziadek  przeniósł na ciebie wszystkie swoje uczucia. Jeśli mu odmówisz, będzie bardzo  zawiedziony.
								- Chyba nie mam wyjścia. Nie mogę  mu tego zrobić, ale trochę się boję.
								- Nie ma czego. Na początku  będziesz śledzić, jak oni kupują te akcje, obligacje, jednostki funduszy i  będziesz wykonywać ich polecenia. Potem sama zaczniesz. Zawsze będziesz miała w  nich oparcie.
								- Wiesz Babciu, to mi przypomina  jakąś firmę. Dziadek jest Radą Nadzorczą. Tato - Prezesem Zarządu, a Ty  kierownikiem Działu Produkcji, zarządzasz  kosztami.
								- Jeśli tak to widzisz, to Ty  dostałaś dzisiaj propozycję objęcia stanowiska kierownika Działu Finansów -  powiedziała Babcia poważnie.
								- To chyba przyjmę tę posadę.
								
								
								Wzięłyśmy piwo, przekąski i  poszłyśmy do naszych mężczyzn. Babcia nalała sobie i mnie po kieliszku likieru  dereniowego własnej produkcji. Przecież okazja była wyjątkowa.
								- Po konsultacji z Babcią  postanowiłam przyjąć waszą propozycję - oświadczyłam dumnie.
								Dziadek wyraźnie się ucieszył i  powiedział:
								- Wytłumaczę Ci teraz, jak to wszystko, co chcemy zrobić,  wygląda z punktu widzenia prawa.
										Dziadek porozkładał przede mną sporo papierów i wyciągów z  kont bankowych.
										- Na początek składam Ci propozycję zakupu wyemitowanych  przez Ciebie papierów wartościowych w postaci weksli - powiedział Dziadek. -  Czy możesz je wystawić?
										- Tak, pozwala mi na to ustawa o publicznym obrocie  papierami wartościowymi, prawo wekslowe i to, że jestem dorosła.
										- Chcę kupić te weksle za cenę nominału. 
										- Czy dobrze rozumiem? Chcesz je kupić bez dyskontu. Nie  będzie różnicy między nominałem a ceną, jaką mi zapłacisz.
										- Tak - potwierdził Dziadek. - Przychód przy obrocie  wekslowym powstaje z momentem ich fizycznego wykupu lub odsprzedaży. W Twoim  przypadku on nigdy nie powstanie, bo nie ma dyskontu. W konsekwencji nigdy nie  powstanie dochód, a co za tym idzie obowiązek podatkowy. Tak na wszelki wypadek  w tytule przelewu napiszę: "Zakup weksli w cenie nominału".
										- Dlaczego na wszelki wypadek? - spytałam. - Przecież to  oczywiste.
										- Nie dla wszystkich. Ludziom nieobytym z obrotem papierami  wartościowymi otrzymanie gotówki kojarzy się przeważnie z pożyczką lub  darowizną, a do nich stosują się inne prawa i podatki.
										- Przecież to nasza sprawa, co robimy ze swoimi pieniędzmi  - powiedziałam zdziwiona.
										- Nasza i Urzędu Skarbowego. Jesteś jeszcze młoda i nie  miałaś do czynienia z tą instytucją. Lepiej na wszelki wypadek zrobić więcej  niż potrzeba.
										- Nie rozumiem, jak można pomylić sprzedaż weksli z  pożyczką. Przecież Ty niczego mi nie pożyczyłeś, tylko kupiłeś. Zamieniłeś  twardy pieniądz, czyli gotówkę, na słabszy, czyli moje zobowiązanie wekslowe.  To Twoja wola. Ja też niczego nie pożyczyłam. Muszę weksle wykupić, a gdybyś  wcześniej zmarł, to wejdą one do masy spadkowej po Tobie. Możesz te weksle  także sprzedać, czyli indosować, będę musiała je wtedy wykupić od każdego  prawnego posiadacza. Zawsze będę mogła to zrobić, jeśli nie przepuszczę gotówki  otrzymanej od Ciebie.
										- Świetnie to rozumiesz - powiedział Dziadek zadowolony. -  Wiem, że jej nie roztrwonisz, ale na niej zarobisz. Musisz wziąć pod uwagę, że  nie każdy ma takiego Tatę jak Ty, który Ci to wszystko wyjaśnił. Jak już  będziesz miała tę swoją firmę, to możesz ją w ten sposób zasilać gotówką. Wtedy  weksle będą już z dyskontem, firma musi zarobić na udostępnione środki  finansowe. Po takiej transakcji obowiązek udowodnienia przed Urzędem Skarbowym  legalnego źródła pochodzenia tych pieniędzy przechodzi na kupującego.
										- Czyli na Ciebie - podsumowałam. - Nawet jak kupujesz  weksle od takiej zakręconej dziewczyny jak ja.
										- Pokrewieństwo nie ma tu żadnego znaczenia; mogę wydawać  swoje opodatkowane pieniądze, na co chcę, nawet na takie zakupy.
										- Czy wszystkie firmy mogą tak robić? - zapytałam.
										- Tak, firmy i osoby prywatne mogą sobie w ten sposób  udostępniać środki finansowe. Nie tylko gotówkę. Wekslami  można przecież płacić za towar. Wymaga to tylko zgody obu stron. Obrót wekslowy  to najprostszy sposób uzyskania kredytu gotówkowego i kupieckiego.
										- Jakiego rodzaju weksle mam  wystawić? - zapytałam, bo zaczęło mnie to wszystko wciągać.
										- Dla tego konkretnego przypadku  najlepsze będą weksle płatne w pewien czas po okazaniu do zapłaty, w ciągu np.  dziesięciu lat. Jak wszystko będzie dobrze, wykupisz je po tym czasie  następnymi wekslami.
										- A co zrobimy z tą przelaną  gotówką na moje konto?
										- Część zainwestujemy na  giełdzie, część w wybrany fundusz inwestycyjny, może trafi się jakiś inny dobry  interes do zrobienia. Na początek musisz nauczyć się fizycznie wykonywać nasze  polecenia. Zakładać konta, sprzedawać i kupować. W międzyczasie będziesz się  uczyć o firmach, giełdzie, funduszach, w ogóle o sposobach inwestowania i  pozyskiwania kredytów. Przyda Ci się to, jak założysz swoją firmę. Trzymanie  pieniędzy bez inwestowania to zawsze był ciężki grzech.
										- Jak to ciężki grzech -  zapytałam z uśmiechem. - Co ma wspólnego wiara z finansami?	      - Ma i to od bardzo dawna. O ile  dobrze pamiętam, to w Nowym Testamencie, chyba u Mateusza jest ciekawa  przypowieść na ten temat. Łatwo ją znajdziesz w Internecie, w tym jesteś  biegła.
								Uwinęłam się w pięć minut.  Wyszukiwarka to wspaniała rzecz.
							
NOWY TESTAMENT Ewangelia wg św.  Mateusza
								Przypowieść o talentach
								Podobnie też  [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje  sługi i przekazał im swój majątek. Jednemu dał pięć talentów,  drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i  zyskał drugie pięć. Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on  również zyskał drugie dwa. Ten zaś, który otrzymał jeden,  poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. Po  dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł  drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć  talentów zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo  dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię:  wejdź do radości twego pana!" Przyszedł również i ten,  który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty,  oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan:  "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad  wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł  i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest  człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie  rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w  ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego:  "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i  zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać  moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją  własność. Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu,  który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie  dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co  ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności!  Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".
- Dziadku - powiedziałam - to  jest straszne, zwłaszcza ostatnie zdanie. Nie rozumiem tego zakończenia. To  wtedy już byli bankierzy?
								- Tak, byli i już dobrze  funkcjonowali, zobacz inny fragment:
NOWY TESTAMENT Ewangelia wg św.  Jana
								Zbliżała się pora Paschy  żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za  stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie.  Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze  świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły [ich]  powywracał.
								- Może i połamał - powiedział  Dziadek - połamany stół bankierski to (wł) banco rottura. Stąd mamy słowa "bank" i "bankrut".
								- To bankrutem jest połamana firma - dokonałam odkrycia.
								- Można tak powiedzieć. W każdym języku, w jego słowach i powiedzeniach  jest ukryta ciekawa historia. Historia finansów jest bardzo długa i  pouczająca. Nie wiem, co dokładnie miał na myśli św. Mateusz, ale chyba chodzi  o to, że prostym ludziom zarabianie pieniędzy, za pomocą pieniędzy, kojarzy się  raczej z nieróbstwem i oszustwem niż z uczciwą pracą, za jaką uważali pracę na  roli. Tymczasem zarządzanie finansami to też ciężka praca, tylko głową a nie  rękami, i obarczona jest dużym ryzykiem. Marnotrawstwo, nawet wywołane  niewiedzą, jest naganne i nie znajduje usprawiedliwienia. Dla mnie wniosek z  tej przypowieści jest taki: każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej.  Jeśli rolnik bierze się za finanse, zamiast tę czynność powierzyć specjalistom,  to efekt jest taki jak w tej przypowieści. Tak było wtedy i jest dzisiaj. Jeśli  na kluczowe stanowiska w firmach kieruje się ludzi z klucza partyjnego albo  kolesiów, to potem jest ciemność, płacz i zgrzytanie zębów. Najczęściej  zmarnują cudze, a nie swoje pieniądze.
								- Skąd św. Mateusz wiedział o  lokatach bankowych i funduszach emerytalnych - zapytałam zdziwiona.
								- Był prorokiem - stwierdził  Dziadek bez cienia emocji.
								- Czy dzisiaj też są tacy  prorocy?
								- Tak, nazywają siebie  analitykami finansowymi. Głównie zajmują się wyjaśnianiem swoim klientom, w  naukowy sposób, dlaczego ich prognozy się nie sprawdzają.
								- To czym Ty się kierujesz przy  inwestowaniu?
								- Zdrowym rozsądkiem i analizą  historii finansów. Historia się powtarza, ale ludzie niczego się z niej nie  uczą. Kryzysy finansowe powtarzają się od wieków, ich analiza to jak uczenie  się strategii bitew. Narzędzia finansowe były cały czas udoskonalane i są  nadal, tak jak broń.
To, co powiedział Dziadek, dało  mi dużo do myślenia. Dlaczego w szkole uczą nas historii, ale tylko wojen i  zabijania. Historia finansów jest też ciekawa i bardzo praktyczna. Każdy  człowiek ma do czegoś talent, trzeba go tylko odkryć i najlepiej wybrać zawód  zgodny z nim. Wtedy praca stanie się przyjemnością a nie katorgą. Na przykład  ja, chyba miałam talent do finansów już od dziecka. Pamiętam, chodziłam do  pierwszej albo drugiej klasy szkoły podstawowej. Pani mówiła nam o oszczędzaniu  i że to jest bardzo ważne, bo ma się nam przydać, jak będziemy dorośli. Pani  prowadziła w klasie Szkolną Kasę Oszczędności. Mieliśmy tam składać pieniądze  za sprzedaną makulaturę, butelki i to, co dostaniemy od rodziców. Na koniec  roku szkolnego mieliśmy wybrać te uzbierane pieniądze i przeznaczyć na wakacje.  Ci, co najwięcej naskładają, mieli dodatkowo dostać nagrody. Strasznie chciałam  wyróżnić się w klasie tym oszczędzaniem i dostać nagrodę. Makulatura i butelki  szybko się wyczerpały jako źródła moich dochodów. Nawet u Taty w pracy zabrakło  starych gazet. Zorientowałam się jednak, że jak Tato przychodzi do domu  podpity, to ma do mnie słabość. Od razu wiedziałam, kiedy tak jest, bo mama,  patrząc przez okno, mówiła:
								- Znowu coś wypił. Jak tak dalej pójdzie, to  przez tę pracę zostanie alkoholikiem.
								Na parking podjeżdżały wtedy dwa  samochody z dwoma kierowcami, a kiedy Tata nie był pod wpływem alkoholu, to  musiał prowadzić sam. Szybko zbiegałam na dół i pomagałam Tacie wejść na górę.  Zawsze mówił: "Ty jesteś jedynym moim oparciem". Co było prawdą, bo ciężko mi było  utrzymać go w pionie. Tato, jak był podpity, to od razu po przyjściu do domu  rozbierał się, szedł do łazienki, a potem kładł się spać. Czasem Mama nie  dawała mu spokoju, to się pokłócili. Jak Tata był w łazience, to ja szybko  składałam mu ubranie, sprawdzając, czy nie zgubił portfela. Potem  przygotowywałam mu łóżko i pidżamę. Jak się już położył, to tak długo  poprawiałam mu poduszkę pod głową, aż powiedział: "Daj mi portfel". Wiedziałam,  gdzie jest, bo wcześniej sprawdziłam, czy nie zginął. Wtedy Tata z własnej woli  dawał mi pieniądze i mówił: "Wpłać sobie na SKO". Czasem były to nawet  banknoty.
								Tym sposobem stałam się najlepsza  z oszczędzania w szkole. Wszystko byłoby dobrze i naskładałabym więcej  pieniędzy, tylko Pani chciała mnie pochwalić przed innymi dziećmi i  powiedziała, że jak tak dalej będę robić, to mam świetlaną przyszłość. Zapytała  mnie, kim chciałabym zostać, jak dorosnę. Powiedziałam, że alkoholikiem jak mój  Tata, bo oni zawsze mają pieniądze. Pani natychmiast kazała mi siadać i nie  pytała o nic więcej. Rodzice zostali wezwani do szkoły, ale nie rozumiałam po  co, skoro miałam same piątki. Po całym zdarzeniu Tata powiedział, żebym na  razie nie oszczędzała, bo jestem na to za mała. Jak dostanę od niego jakieś  pieniądze, to lepiej, żebym od razu wydała je na lody i cukierki. Będę miała  lepsze wspomnienia z dzieciństwa, a oszczędzać zacznę, jak sama będę zarabiać.  Gdyby Tato częściej pił, to miałabym jeszcze lepsze wspomnienia z dzieciństwa.  Tak przynajmniej wtedy uważałam. Dzisiaj nie gustuję w alkoholu, czasem w  towarzystwie wypiję piwo czy drinka. Bardziej interesują mnie opowieści Taty o  historii różnych trunków niż ich picie. Bardzo ciekawe są o tokaju, miodach  pitnych, dereniówce i starce. 
								Uważam,  że każdy dorosły człowiek powinien z grubsza wiedzieć, co, w czym, w jakiej  temperaturze i do jakich potraw się pije. Wcale nie musi pić. Tato mówi, że  kulturalny człowiek to taki, który wie, jak się zachować, ale zachowuje się  tak, jak mu jest wygodniej.